wtorek, 31 grudnia 2013

Grudniowe denko


Pierwszy tego typu post na moim blogu; sama uwielbiam je czytać na innych więc postanowiłam i na swoim stworzyć taką notkę. :)
W grudniu zużyć zbyt wiele nie było, odkryć zmieniających życie też niestety nie, chociaż były wonnie przyjemne momenty jak poznanie się z tym czekoladowym masełkiem.


farmona sweet secret czekoladowe masło do ciała



Farmona, Sweet Secret, Masło do ciała ciemna czekolada i orzech pistacji
Słodkość dopadła i mnie :)
Masło jest cudowne z paru powodów – zapach jest niesamowity, idealny zimową porą, czekoladowy, utrzymuje się długo na skórze i jest to zdecydowanie plus bo lubię tak słodkie zapachy. Cudownie nawilża skórę, jest gładka, jedwabista. Co prawda zostawia na skórze delikatny film który może przeszkadzać, ale zimą nie stanowi dla mnie to większego problemu, bo wynika to po prostu z bogatego składu (m.in. masło shea już na 2 miejscu, olej z nasion słonecznika, wyciąg z nasion kakaowca) Przez to też długo się wchłania, raczej do stosowania na noc. Niestety w składzie jest też dużo parabenów i może to odpychać... Mimo wcześniejszych wielkich plusów.  




alterra szampon nawilżający granat aloes


Alterra, Szampon nawilżający, Granat i Aloes
Fajnie, że nie ma w nim straszących SLS'ów, chociaż i tak na dłuższą chwilę porzuciłam go na rzecz szamponów z silikonami, bo nie mogłam sobie zupełnie poradzić z włosami, z rozczesywaniem, układaniem, tzw. „szopenem” na głowie. Później powróciłam z dramatem na skórze głowy. Jednak do codziennego mycia niezastąpiony, nie robi krzywdy na skalpie, nie podrażnia, ładnie oczyszcza.




Loreal arginine resist x3 szampon


L`Oreal, Elseve Arginine Resist x3, Szampon wzmacniający do włosów osłabionych i z tendencją do wypadania
Kiedy postanowiłam wrócić do silikonów rzuciłam się na półkę drogeryjną a do koszyka wpadł ten szampon. Stwierdzam po czasie, że słowo „wzmacniający” znajdujące się na opakowaniu to jakiś bardzo nieśmieszny żart powodujący wypadanie moich włosów. Garściami. (sic!) Tak bardzo nie polecam... 




Loreal elseve total repair maska regenerująca


L`Oreal, Elseve Total Repair 5, Maska regenerująca
Kupiona na sporej wyprzedaży, chyba za mniej niż połowę ceny - żal było nie spróbować. Nie pokładałam w niej wielkich nadziei, liczę się z tym, że moim (jeszcze w części) odrastającym, pofarbowanym włosom już nic nie jest w stanie poprawić kondycji tylko ich ścięcie, ale do tego czasu jestem zmuszona znieść jeszcze trochę katuszy; nie wypadałoby nic nie robić, więc zaspakajam sumienie. ;) Spektakularnego wygładzenia nie zanotowałam, a z tym głównie walczę – puchem na głowie.
Jeżeli znacie jakieś dobre typowo nawilżające, emolientowe produkty to baaardzo proszę o podzielenie się :)



Maybelline Affinitone Puder prasowany

Maybelline Affinitone Puder prasowanyMaybelline Affinitone Puder prasowany


Maybelline, Affinitone, Puder prasowany
Jestem straszliwie przyzwyczajona do pudru Synergenu i byłam wręcz przeszczęśliwa widząc opakowanie z lusterkiem. W miarę fajnie matuje, oczywiście nie obędzie się bez poprawek w ciągu dnia, jednak jest bardzo wydajny. Nie tworzy śmiesznej trupiej poświaty przy jasnych odcieniach, z czym spotkałam się ostatnio przy Synergenach, co poskutkowało spotkaniem właśnie z Affinitonem. Opakowanie solidne, wytrzymałe. Czego chcieć więcej. :)



MaxFactor 2000 Calorie



MaxFactor 2000 CalorieMaxFactor 2000 Calorie


MaxFactor, 2000 Calorie
Klasyk, mało komu trzeba przedstawiać. Mój zdecydowanie najlepszy tusz w całym makijażowym życiu, chociaż na początku podchodziłam niepewnie; wydawał mi się ciężki, obciążąjący rzęsy... Z czasem przekonałam się bardzo do efektów i teraz zastępując go równie słynnym Colossal'em (Maybelline) trochę tęsknię, bo to już nie to...



Ziaja, tonik ogórkowy
Ostatni produkt którego opakowania pozbyłam się czym prędzej nie chcąc patrzeć na eksperta podrażniania.
Przyjemny zapach, niestety na tym koniec plusów, ponieważ tonik mnie podrażnia i w ogóle nie koi. Skóra szczypie, piecze, następuje uczucie ściągnięcia... Mimo że mam cerę tłustą do której teoretycznie jest skierowany. Podziękowałam na rzecz brata bio aloesowego, jest lepiej, chociaż jego zapach pozostawia wiele do życzenia.

środa, 25 grudnia 2013

Ziaja, Ulga Dla Skóry Wrażliwej, Krem łagodzący na dzień redukujący podrażnienia



Ulgę kupiłam jesienią, bo właśnie wtedy skóra zaczęła czerwienić się, po myciu twarzy była strasznie ściągnięta i piekła. Buszując po półkach zobaczyłam go, wydawał się być wybawieniem.


ziaja ulga dla skóry wrażliwej krem łagodzący



Krem bez zapachu (i dobrze, jak narazie oprócz kakaowego jakoś nie przepadam za zapachami Ziaji), konsystencja dla mnie dość tłustawa i pozostawia na twarzy święcącą powłokę czego po prostu nie jestem w stanie znieść, przecież mam to naturalnie. :D


ziaja ulga dla skóry wrażliwej krem łagodzący


Było ciężko pod makijażem, czułam, że mam coś na twarzy, coś tłustego, co może sprawić że makijaż za moment spłynie. Używałam na noc, za niepowodzenie w dzień nie ganię, bo wiem, że nie jest to krem dla cery ze skłonnościami do przetłuszczania się.

Mimo treściwej konsystencji, nie czułam żadnego nawilżenia, jedynie natłuszczenie...
"Kojący kompres" mnie nie zachwycił, bo nie czułam żadnego ukojenia, jedynie tłustą, świecącą się maź na twarzy...
Mimo że nie zawiera typowo komedogennych składników, zaczął mnie zapychać. Chyba taki urok kremów Ziajki :)
Nie nacieszyliśmy się sobą zbyt długo, trafił na półkę chłopaka, zdecydowanie większego wrażliwca niż ja; jest zadowolony i niezapchany. :)

Wy też macie takiego pecha do wszelkich kremów Ziaji?

piątek, 20 grudnia 2013

Aromatyczny olejek odżywczy Sensique i krem do pielęgnacji skórek - Avon.


Zdanie „dłonie są wizytówką kobiety” bardzo mocno "wbiło" mi się w głowę, więc z całych sił staram się o ów wizytówkę dbać.
Każdego dnia dłonie intensywnie nawilżam, szczególnie zimą kiedy zaczynają się przemieniać w tarkę.
Najwięcej mojej uwagi pochłaniają paznokcie; ich stan i wygląd. Lubię je malować, chociaż wiem że nie do końca im to służy, szczególnie w stanie w jakim są teraz, czyli kiepskim...
Powodów jest mnóstwo – nie do końca fajna dla organizmu dieta = brak witamin i myślę że to właśnie brak odpowiednich składników odżywczych jest tutaj powodem nr 1 z którym planuję się rozprawić. Przez długi czas nie miały też czasu odetchnąć od lakierów.
Problemem z którym chyba już się urodziłam jest maltretowanie na wszelkie możliwe sposoby skórek czego po prostu nie jestem w stanie się pozbyć z listy moich strasznych nawyków :D
Było parę miesięcy kiedy nie tykałam ich i piękniały w oczach, no ale ;)
Tak czy inaczej jestem zawsze uzbrojona w specyfiki które mają mi pomagać w pielęgnacji przede wszystkim skórek i paznokci.

Avon krem do pielęgnacji skórek



Z cudownym kremikiem Avonu nie rozstaję się na krok; maziam w autobusie, na uczelni, w domu, kiedy tylko mi się przypomni i uwielbiam go za to, że mogę go użyć w każdej chwili, niczego mi nie brudzi, w niczym nie przeszkadza a przy tym super nawilża. Zimą w szczególności skórki mam suche po prostu na wiór i nie wiem jak mogłabym bez niego funkcjonować. Fajna końcówka, przyjemnie dozuje produkt i przede wszystkim jest bardzo wydajny, mam go od 4 miesięcy, ostatnio jest używany zdecydowanie częściej jednak lekko ponad połowa produktu wciąż jest.
Za 15ml zapłaciłam w promocji ok 14zł.









Na noc bardziej „na bogato” ;)

Sensique aromatyczny olejek pielęgnacyjno-odżywczy do paznokci i skórek
Z tym olejkiem miałam wzloty i upadki bo jestem zwolenniczką bardziej szybkich i wygodnych (niebrudzących;) rozwiązań, jednak przemęczenie się z nim trochę czasu na paznokciach daje efekty. Jestem w stanie cierpieć, bo cudownie wpływa nie tyle na same skórki, jak również na paznokcie. Wzmacnia je i w moim przypadku po stosunkowo intensywnym i regularnym stosowaniu sprawił, że stawały się mniej łamliwe, na czym najbardziej mi zależy.
Minusem są tłuste kończyny, jednak warte efektu ;)
Poza tym opakowanie jest ładne ale raczej niewygodne; szklane, z pipetką, która dozuje nieco za dużą ilość olejku. Ale to kwestia wprawy w nakładaniu.

Jego wydajność jest rzeczą niesamowitą i jednocześnie przerażającą, bo produkty które się nigdy nie kończą trochę mnie irytują, nie dając możliwości łowienia czegoś nowego, innego... ;)
Zapach mnie nie drażni, w sumie prawie go nie wyczuwam.
Za buteleczkę 30ml zapłaciłam ok 10zł.  

środa, 18 grudnia 2013

Elfa, Green Pharmacy, Olejek łopianowy z czerwoną papryką



Moje włosy przeszły kawał historii, będąc szczerym - historii dość traumatycznych w skutkach ;)
Bo jak nazwać szalone rozjaśnianie włosów w domu kiepskimi farbami przez 2,5 roku...
Wciąż podtrzymuje, że człowiek uczy się na błędach. Ale niestety skutki tych błędów dają o sobie znać po dziś dzień, włosy (mimo że praktycznie prawie w całości już naturalne) które "ostały się" po farbowaniach są wciąż przesuszone do granic możliwości, a ja nie mam serca ich ścinać bardziej - chyba każda z nas to ma, to liczenie każdego centymetra... ;)
Do tego są strasznie wypadające i to w szczególności skusiło mnie do zakupu olejku łopianowego, miałam dość zbierania kłaczków ze wszystkich możliwych kątów.

green pharmacy olejek łopianowy


Olejek zapowiadał się cudownie, bo miał sprawić, że włosy będą rosły szybciej, czego bardzo mocno chciałam po ostatnim cięciu; 
miał też wzmocnić moje osłabione włosy i sprawić, że będą lśniły, będą gęstsze, będą wprost ideałem ;)


green pharmacy olejek łopianowy


Z moim słomianym zapałem jednak nie do końca mogliśmy się zgrać; pierwsze tygodnie byłam oczywiście konsekwentna i uparta, wcierałam, podgrzewałam, jak producent nakazał. Nie zauważyłam przez ten czas niczego szczególnego a papryczka nie rozgrzewała ani mnie ani mojego skalpu niestety ;)
Po czasie jednak rytuał, powiedzmy sobie to wprost - znudził się i nie było już takiej frajdy. Trzeba jednak czekać, zmywać, powtarzać...
Poza tym miałam wrażenie że włosy szybciej przetłuszczają się po zastosowaniu olejku, a ponieważ moje włosy i tak mają takie skłonności... Podziękowałam i stwierdziłam, że wolę wykorzystać go w olejowaniu i tak już zostało. W tej formie polubiliśmy się jak najbardziej i jak narazie jest bazą olejów które używam. Włosy są bardziej gładkie, błyszczące, mniej łamliwe.

Olejek zamknięty jest w plastikowej buteleczce z przeogromniastym jak na taki produkt otworem który wylewa strasznie wielkie ilości produktu; trzeba uważać i nie szaleć :)
Jedyne, co mnie irytuje to fakt, że buteleczka bardzo tłuści się i brudzi, ciężko to usunąć. Nie lubię oblepionych opakowań kosmetyków...
Nie ma zapachu, konsystencja jest bardzo wygodna, dość rzadka porównując do innych olejków.

Plusem jest jego cena - za 100ml produktu zapłacimy ok 5-6zł, a sam produkt jest bardzo wydajny.

niedziela, 15 grudnia 2013

Yves Rocher, Hydra Vegetal, Moisture Boost Concentrate (koncentrat nawilżający)



To pierwsze serum - koncentrat jaki miałam okazję używać; w moim wieku ze zmarszczkami raczej jeszcze się nie walczy za pomocą kosmetyków tego kalibru, jednak na nawilżanie dobry moment jest zawsze. :)


yves roche koncentrat nawilżający serum


opakowanie:
Najważniejsze - pompka - wygodna, cudowna, higieniczna pompka. Dozuje idealną ilość produktu, bardzo doceniam.

yves roche koncentrat nawilżający serum


Opakowanie jest szklane, ciężkie i cieszące oko przyjemną kolorystyką; widać solidne wykonanie. Możemy obserwować ile produktu ubywa.


yves roche koncentrat nawilżający serum


konsystencja i wydajność:
Serum jest koloru mlecznobiałego; dość rzadkie, delikatne, co sprawia, że szybciutko się wchłania.
Zapach jest bardzo, bardzo intensywny, co dla wrażliwców zapachowych może stać się problemem. Świeży i ogórkowy, jednak nawet mi po pewnym czasie zbyt mocno działał na nos...


yves roche koncentrat nawilżający serum



Serum przy używaniu 2x w tygodniu, znika dość szybko. Możemy uznać to za minus produktu, jednak należy pamiętać również o tym, że termin jest przydatności do zużycia wynosi tylko 6 miesięcy. Osobiście wolę nie męczyć się z produktami, ich datami i tym, że nie zdążę ich zużyć, ponieważ nie znoszę wyrzucać. W tym przypadku sytuacja jest klarowna. ;)

skład:
aua/water/eau; dimethicone; glycerin; aloe barbadeniss leaf juice; methylpropanediol; hydrogenated coconut oil; betaine; alkohol; sorbitan stearate; acer saccharum (sugar maple) extract; butyrospermum parkii (shea) butter; agave tequilana leaf extract; sodium pca; mangiferin; stearyl alkohol, ceteth-20; parfum/fragrance; dimethicone crosspolymer; xanthan gum; salicylic acid; zinc sulfate; sorbic acid; sodium hydroxide; tocopheryl acetate

Producent pisze, że angażuje kosmetykę roślinną;
-formuła testowana pod kontrolą dermatologiczną.
-nie zawiera składników pochodzenia zwierzęcego,
-bez parabenów

Wszystko bardzo pięknie, jednak powinniśmy zwrócić uwagę na pana silikona, znajdującego się niestety już na 2 miejscu w składzie, który nie musi, ale może nas podrażniać i przede wszystkim zapychać.
Poza tym mamy też bardziej przyjemne składniki:
olej kokosowy,
sok z aloe vera,
masło shea,
sok z niebieskiej agawy,
wyciąg z kory i soku klonu srebrzystego


działanie:
Producent pisze, że koncentrat długotrwale nawilża skórę i to jest właściwie jego główne zadanie.
Kiedy nakładam serum na twarz irytuje mnie że ślizga się po mojej twarzy, pewnie to zasługa silikonu na drugim miejscu. Mam wtedy wrażenie że wcale nie wnika wgłąb skóry, a jedynie jest sobie na powierzchni naskórka. Zostawia przez chwilę lepki film, ale powiedzmy, że jestem w stanie to wybaczyć, bo jest to dla mnie kosmetyk na noc. Rano budzę że ze świecącą twarzą, niestety nie mam wrażenia że ekstra nawilżoną... Faktycznie, zimą może tworzyć niezbędną warstewkę ochronną. Mimo wszystko, przez tą ślizgającą się konsystencję, przez to, że zostawia nieprzyjemny film, mam wrażenie że nie pozwala mojej skórze oddychać i przez to wręcz boję się po niego sięgać, ponieważ jak ognia boję się zapchania.
Z drugiej strony, może dla cer suchych, odwodnionych, może się okazać strzałem w 10, silikon wcale nie będzie sprawiał problemów i przerażał, cera inaczej zareaguje na kosmetyk.
Moja - mieszana w kierunku tłustej nie dostała nawilżenia, mimo że cała seria hydra vegetal przeznaczona jest dla cery mieszanej i normalnej.


Serum ma 30ml, kosztuje 72zł, (często dostępne jest też w cenie promocyjnej).

niedziela, 8 grudnia 2013

Farmona, Natural Herbal Care, Krem normalizująco-matujący


W poszukiwaniu kremu matującego...
Czego to ja mogłabym nie opowiedzieć...
Przeszłam wiele typów i tak naprawdę po paru dobrych latach, i to nie żart niestety, zupełnie przypadkiem i niechcący (to jest chyba ta "najwłaściwsza" metoda na robienie udanych zakupów) trafiłam na niego.



 Za zadanie ma matować i normalizować, przeznaczony dla cery tłustej i mieszanej;
moim zdaniem jednak głównie dla tłustej, ze względu na swoje działanie.

konsystencja, zapach:
Krem jest specyfikiem pod tym względem; nie jest typowo kremowy, a delikatnie zwarty, powiedziałabym że galaretkowaty. Mnie ta konsystencja odpowiada, ponieważ często podróżuję z nim w torbie a nie lubię kiedy wszystko się przewraca, a później muszę krem zbierać z wieczka :)
Zapach jest oszałamiający, istna zielona herbatka, niesamowicie uprzyjemnia aplikację i jest orzeźwiający, energizujący, mniam.




matowienie:
Faktycznie, z matowieniem jest najlepszym kremem z jakim miałam przyjemność spotkać się i współpraca jest czystą przyjemnością.
Wchłania się błyskawicznie, nie ma mowy o żadnym filmie, po chwili nie czujemy że nakładaliśmy cokolwiek na twarz. Uwielbiam go właśnie za to, ponieważ rano (mimo że zawsze spóźniona) chętnie sięgam po niego, bo wiem że za parę sekund będę mogła już nakładać podkład nie czekając aż wielebny raczy się wchłonąć.
Mat utrzymuje się 4-5h, co przy mojej cerze było efektem wręcz nieosiągalnym, jak przynajmniej do tej pory myślałam. W przyjaznych warunkach, kiedy nie biegnę na autobusy, przystanki i inne miejsca, jest jeszcze bardziej dzielny :)
Nie oczekuję od tego kremu jednak długotrwałych efektów "normalizujących" jakich zapewnia producent, ponieważ wiem, że teraz nadeszła strasznie ciężka pora dla mojej cery, więc pod tym względem nie mam zamiaru go w jakikolwiek sposób oceniać.

opakowanie:
Wielbię kremy i podkłady w szklanych słoiczkach, buteleczkach. Wiem, że dla wielu dziewczyn stanowi to problem, ponieważ łatwo je zbić, jednak ja mam wtedy uczucie, że mam przed sobą konkretny produkt, nie w "jakimś" łatwo wyginającym się plastiku. Na plus. :)

Krem niesamowicie wydajny, niewielka ilość wystarcza na całą twarz, myślę że to pośrednio sprawa ciekawej konsystencji.
Niestety, ale nie widziałam go w żadnym Rossmanie; sama dorwałam go w małej pobliskiej drogerii i polecałabym tam go szukać.
Kosztuje około 10zł, standardowo 50ml.



Skład: Aqua (Water), Cyclopentasiloxane, Cyclohexasiloxane, Ethylhexyl Stearate, Isohexadecane, Aluminium Starch Octenylsuccinate, Glycerin, Glyceryl Stearate SE, Glyceryl Stearate Citrate, Polypropylene, Cetearyl Alcohol, Propylene Glycol, Camelia Sinesis (Green Tea) Leaf Extract, Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Water, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Zinc PCA, Inulin, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid, Xanthan Gum, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Disodium EDTA, Sodium Hydroxide, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Parfum (Fragrance), Geraniol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool.

piątek, 6 grudnia 2013

Bio Naïa, Ma crème éclat hydratante (Krem nawilżający z ekstraktem z borówki)


Po straszliwie długim czasie, długiej walce z przetłuszczaniem się i wypryskami której pewnie nie dałoby się posunąć choć trochę bliżej do wygranej bez zmiany pielęgnacji doszłam do tego, że cera tłusta NIE MUSI czy wręcz NIE MOŻE(!) być traktowana wyłącznie wysuszającymi, złudnie pomagającymi kosmetykami, bo odwdzięcza się jeszcze bardziej zwiększoną aktywnością gruczołów...
Ale osiołki nastoletnie, takie jakim byłam ja, niestety ufają zapewnieniom producentów, którzy robią z nas trąby jakich mało, ładując sobie w kieszenie ogromne zyski. A interes się kręci...
Kiedy jednak doszłam już do porażającej mój wysuszający światopogląd konkluzji ;), zaczęłam inwestować głównie w kremy nawilżające. Przeszłam już "parę" lepszych i tych gorszych, jednak ostatnim odkryciem jest krem za śmieszne pieniądze, z baaardzo fajnym składem, robiący dobrze naszej skórze. ;)




Moja pielęgnacja cery w wielkim skrócie to rano = matowienie, wieczorem - nawilżanie i rozpieszczanie skóry.
Ponieważ na co dzień używam kremu matującego który bardzo mocno wspiera mnie w utrzymaniu makijażu przez cały dzień, ale również nie daje mi uczucia nawilżenia i mam wrażenie że przy dłuższym stosowaniu (mimo że używam go tylko na dzień, a nie również na noc jak poleca producent) może moją cerę wysuszać; wolę dać jej kroplę nawilżenia na noc.

Na Bio Naïę natknęłam się zupełnie przypadkiem w sklepie E.Leclerc, gdzie jak mi wiadomo, cała seria produktów tego producenta jest dostępna (m.in. tonik, suchy olejek itd.)
Kiedy wzięłam tubkę do ręki i spojrzałam na skład... Łał, to jest to ;)



Przyznaję od razu, że specem od spraw składowych nie jestem, jednak nawet ja poczułam się pozytywnie przytłoczona ilością pozytywnych składników, które jestem w stanie rozpoznać :)


Aloe Barbadensis Leaf Juice działanie przeciwbakteryjne, łagodzące, nawilżające

Simmondsia Chinensis Seed Oil olej jojoba; odżywia, zmiękcza, nawilża

Cocos Nucifera Oil olej kokosowy; zmiękcza, wygładza

Cera Alba wosk pszczeli; wykazuje działanie regenerujące, nawilża, wygładza

Vaccinium Myrtillus Fruit Extract ekstrakt z soku borówki czarnej; rozjaśnia, ma działanie bakteriobójcze (zalecane przy trądziku), odżywia, przyspiesza gojenie się stanów zapalnych

Wszystkie wyżej wypisane składniki, jak zapewnia producent, pochodzą z upraw biologicznych a sam krem posiada ceryfikat ECOCERT.
Ważny jest również fakt, iż krem należy zużyć 6 miesięcy po otwarciu. Dla mnie to znak, iż skład rzeczywiście nie jest naładowany po brzegi chemicznymi "utrwalaczami" :)

aplikacja, zapach, wchłanianie:
Krem aplikuje się przyjemnie, choć sama jego konsystencja jest dość zwarta, gęsta. Kolor biały, co mnie dość zaskoczyło, ponieważ eko kremy często straszą żółtawymi odcieniami. Plus :)
Zapach jest sprawą ciekawą, ponieważ "jakiś" jest, jednak ciężko mi go zidentyfikować czy opisać; bardzo subltelny i ledwo wyczuwalny, w żadnym wypadku przeszkadzający... 
Wchłania się do przyjemnego półmatu, nie pozostawia tłustego filmu, przyjemnie nieweluje uczucie ściągnięcia. Mimo wszystko ja nie użyłabym go pod makijaż, ponieważ mam wrażenie że nie utrzymałby się zbyt długo, znając moją shining bright like a diamond cerę ;)
Po 2 miesięcznym stosowaniu kremu zauważyłam zmniejszone świecenie się, chociaż nie twierdzę uparcie że to zasługa tylko i wyłącznie tego cudaka. Zdecydowanie cera jest gładsza.

Krem z takim składem za taką cenę... Naprawdę, żal nie wypróbować, ponieważ może się okazać strzałem w 10. :)


Cena: ok 10zł, 50ml




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...